Kwestia, która w
szczególny sposób różni nasze i tak już zbyt podzielone społeczeństwo. Sprawa,która stanowi fundament, jeśli chodzi o budowę pewnej samoświadomości
politycznej w naszym kraju.
To co teraz napiszę może być odebrane w oczach wielu, jako kolejny
atak i sabotowanie ostatniej ostoi „prawdy”, dlatego też osobom o zbyt wąskich
horyzontach myśleniowych polecam ominięcie tego wpisu szerokim łukiem.
Od samego
początku istnienia Państwa Polskiego, Kościół Rzymsko-Katolicki wraz ze swoimi wpływami
i pieniędzmi determinował każde większe posunięcie polityczne w tym zakątku
świata, decydując tym samym o charakterze życia codziennego kolejnych pokoleń ludów
zamieszkujących te ziemie, a więc i naszych
przodków. Począwszy od masowych pogromów zwykłej ludności, poprzez akcję szeroko
zakrojonych prześladowań połączonych z przymusową indoktrynacją w
nowopowstałych ku temu świątyniach, aż po zniszczenie wszelkich pozostałości po
poprzednim systemie wierzeń - to wszystko doprowadziło do totalnej destrukcji
naszej rodzimej kultury. Daremnie szukać w historii jakichkolwiek przejawów
chrześcijańskiej miłości bliźniego, tak szeroko głoszonej dzisiaj - wszystko
było dokładnie zaplanowane i nastawione na konkretny zysk. Nie należy się zatem
specjalnie dziwić historykom, którzy już od czasów oświecenia określają tą
epokę „czasem ciemnoty i zabobonów”. Coś w tym wyraźnie musi być. Sam badając
tą sprawę i czytając to wszystko o czym dzisiaj piszę, dziwiłem się, dlaczego dziś
wszyscy przechodzą wokół tego tak obojętnie. Przecież to były tysiące ludzkich
istnień! Oby to już nigdy więcej do nas nie wróciło! Aby nigdy nie wrócił czas, w którym każdy przejaw odstępstwa od
jedynej słusznej ideologii jest piętnowany i obwarowany potężnym systemem kar… Jednak nawet w dzisiejszych czasach te
wydarzenia są bagatelizowane, a Kościół Katolicki ma się u nas bardzo dobrze. Widać
to wyraźnie nawet wtedy, gdy niektóre konserwatywne opcje polityczne wciąż
sympatyzują z tą ideologią i na ile to możliwe odwołują się do metod tamtej
epoki… myślenie za innych i utrudnianie
życia, skąd my to znamy? W końcu
jesteśmy potomkami analfabetów, głupiej rolniczej ludności dzielącej czas
między oraniem pola a chodzeniem do kościoła. Nie umiemy sami myśleć. Co z tego że mieliśmy własny alfabet?
Słowiańskie runy, uznane za demoniczne,
były doszczętnie niszczone i tylko szczątkowo udało im się zachować w cyrylicy.
Oficjalnym przekazem historycznym od teraz
mogli zajmować się utrzymywani na książęcych dworach mnisi z zachodu. Dworach niekoniecznie
nawet słowiańskich – Dagome w końcu to imię popularne wśród ludów północnych.
Rurykowicze- potomkowie Wikingów, fakt potwierdzony. Dokładnie ten sam schemat
postępowania powtórzył się później przy nawracaniu podbijanych Indian oraz sprowadzanych
z Afryki niewolników. Z tą drobną różnicą, że Indianom pozostawiono wydzielone rezerwaty.Mogli uchodzić i uchodzą za znakomitą
atrakcję turystyczną, wielkoduszność białych ludzi nie zna granic.
W tym
przypadku nie zdziwi nikogo fakt, że wierzenia praprzodków pozbawione zbrojnej
ochrony musiały całkowicie ustąpić z obiegu, schodząc do podziemia pod naporem
wiary płynącej z zachodu. Lokalna ludność chcąc czy nie chcąc musiała zacząć
się przyzwyczajać się do nowej sytuacji.
Bynajmniej nie bez walki. Zresztą, żeby w całej tej historii było jeszcze
ciekawiej, zagubienia w nurcie historii nie uniknęli także inni chrześcijanie
tak zwanej „gorszej kategorii”, czyli po prostu wyznawcy rytu wschodniego
(Państwo Wielkomorawskie narzuciło Wiślanom chrzest grecki na wiek przed
oficjalnym chrztem Polan). Dopiero całkiem niedawno w Krakowie odkryto szczątki
najstarszych budynków sakralnych w Polsce, będących pozostałościami po dawnym
biskupstwie metodiańskim. Nikt specjalnie nie docieka, co się stało z tym
prężnie działającym biskupstwem. Przecież w momencie Chrztu Polan ono już
istniało od niemal stu lat! Z Krakowa pochodził także biskup św. Stanisław.
Teraz tylko pytanie, jakiego obrządku biskup? I jak wytłumaczyć fakt, że wspaniały królewski Kraków przez całe
wiek świetlności Rzeczpospolitej nigdy dostąpił zaszczytu bycia
arcybiskupstwem. Aż do 1925 roku …
W obecnej chwili Kościół Katolicki stoi na
rozdrożu. Odpowiedzialne za to są dwie frakcje stricte z nim związane, mające zupełnie zaprzeczające sobie nawzajem wizje na przyszły kształt tej instytucji. Jednak
mimo wszystko najważniejszy pozostał ten sam cel który ją kształtuje- jak największa liczba „zbawionych” duszyczek.
Z jednej strony mamy
środowisko orędowników wprowadzania kolejnych zmian, powiew świeżości w tej zmurszałej instytucji, na czele z obecnym
papieżem Franciszkiem I, widzących potrzebę wewnętrznej odnowy Watykanu i wyjścia chrześcijaństwa w stronę ludzi. To
się nawet może podobać. Obecnie to stronnictwo zdobyło przewagę w kościele i
będzie w najbliższym czasie próbować choć trochę zmienić obliczę kościoła i
spojrzenie na tą instytucję w oczach całego świata. Zobaczymy co z tego
wyjdzie.
Z drugiej strony mamy stronnictwo konserwatywne, dla których
świat zatrzymał się w czasach, gdy kościół miał bezgraniczną władzę. Mają oni
przewagę w naszym kraju i tanio nie oddadzą władzy. Polemika z nimi wydaje się
być bezsensowna, skoro nawet słowa papieża posiadającego moc nadanie ex catedra
niewiele dla nich znaczą. Chyba kościoł dostaje lekkiej schizofrenii…
Jak dla mnie to wszystko to jedna wielka polityka. Możni
kościoła w końcu zauważyli, że do tej pory stosowane metody przestają działać,
ludzie przestają się bać, ba nawet coraz większa ilość odchodzi z tej
instytucji. Rzym na oczach świata zaczyna tracić władzę, jego serce przenosi
się do Azji i Afryki, choć nadal ma mnóstwo pieniędzy i swoich posłanników na
całym świecie. Atak na Watykan wciąż równałby się zaatakowaniem całej kultury
zachodniej. Jednak ta władza jest już bez porównania słabsza wobec do tego, jaką była 100 lat temu.
Tylko czy kościół zmienił się już na tyle, żeby papież mógł
zacząć wprowadzać reformy? Ostatnią osobą która próbowała tego dokonać był Jan
Paweł I. Bóg miał być nie tylko ojcem, ale i matką. Wszyscy chyba wiemy, jak ze
swoimi pomysłami skończył. Zobaczymy jak pójdzie teraz nowym reformatorom na
czele z Franciszkiem. Na pewno ma w
kościele bardzo silną opozycję. Ujawnienie 8 tyś. księży pedofili (2% CAŁEGO
KLERU!), zwiększenie tolerancji wobec homoseksualistów jak i podwyższona
kontrola nad finansami Watykanu na pewno nie pozostały bez echa. Ale pamiętajmy, że gdy ktoś zyskuje,
ktoś musi stracić. A wtedy pozostają
niezadowoleni…