sobota, marca 7

Ars Amandi

"Jeżeli ci list odeśle, 
nie czytany, nie otwarty,
nie trać zbyt wcześnie nadziei. 

Bądź ufny i bądź uparty.
Cóż jest miększego od wody i

 cóż twardszego od skały?
A jednak najtwardsze skały

miękkie wody wydrążały... 

Jeżeli twe listy czyta,

 lecz nie odpowiada na nie,
wkrótce zacznie odpowiadać,

 gdy ciekawi ją czytanie... 

Jeśli odmownie odpowie,
 niech cię to zbyt nie rozżali.
Pisząc, byś nie pisał, 

pragnie, ażebyś pisywał dalej..."

Owidiusz "Sztuka Kochania"

poniedziałek, lutego 2

Black Israelites

Czy to możliwe, aby trąd stał się kluczem do poznania tożsamości Izrealitów?

TO OD POCZĄTKU... CZYM DOKŁADNIE JEST TRĄD?

Trąd jest jedną z najstarszych chorób towarzyszących gatunkowi ludzkiemu na przestrzeni wieków. Pierwsze wzmianki o przypadkach zachorowania pojawiają się już w okresie archaicznym i mają miejsce na terenach Starożytnego Egiptu. Wraz z upływem kolejnych wieków choroba ta swoim zasięgiem zaczyna obejmować coraz większe połacie ziem, przez co staje się coraz poważniejszym problemem dla kolejnych władców Bliskiego Wschodu.



Chorych na trąd odbierano jako przyczynę trwania grzechu i zaczątek wszelkiego rodzaju nieczystości, dlatego też wykluczano ich z wszelkich przejawów życia społecznego i osadzano w specjalnie wyznaczonych dla nich osiedlach (tzw. leprozoriach). Ich sytuacja zaczęła poprawiać się dopiero w późnym średniowieczu, kiedy to król Jerozolimy Baldwin IV będąc w trakcie wojny z muzułmanami stał się jedną z ofiar szerzącej się wśród nich epidemii. Przykład monarchy i jego towarzyszy pozwolił przełamać panujące w Europie tabu związane z tą chorobą, a Jerozolima za panowania Baldwinów stała się matecznikiem dla wszelakich szpitali - hospicjów opiekujących się ludźmi chorymi i cierpiącymi.

Charakterystycznym dla tej choroby objawem są tworzące się na powierzchni skóry twarzy i tułowia suche i szorstkie owrzodzenia, które są znacznie jaśniejsze od normalnego koloru skóry. W ich obrębie występują zaburzenia czucia dotyku, ciepła, a nawet bólu. Zmiany te nie goją się długimi miesiącami…



CO DALEJ...?

Opis tej choroby pojawia się także w biblijnej Księdze Wyjścia i to w dość niezwykły sposób.

„Ponownie rzekł do niego Pan: Włóż rękę w zanadrze! I włożył rękę w zanadrze, a gdy ją wyjął, była pokryta trądem białym jak śnieg. I rzekł znów: Włóż rękę w zanadrze! I włożył ją ponownie w zanadrze, a gdy ją po chwili wyciągnął, była taka jak reszta ciała”
(Księga Wyjścia 4:6-7).

Forma białego trądu występuje tylko i wyłącznie u osób o ciemnym kolorze skóry. U osób o jasnej karnacji typowe dla tej choroby rozjaśnienia nie są zbyt dobrze widoczne. W oparciu o ten cytat można śmiało domniemywać, że członkowie Narodu Wybranego mieli CIEMNĄ skórę. Kłóci się to jednak z typowym dla nas wyobrażeniem Żyda jako osoby o białej cerze, wydatnym nosie i długich czarnych pejsach. Dlaczego więc nic o tym nie wiemy?

ROZWIĄZANIE ZAGADKI.


To że Hebrajczycy różnili się od dzisiejszych mieszkańców Tel Awiwu wiemy z całą pewnością. Badania antropologiczne w tym zakresie wydają się całkowicie potwierdzać genezę znaną nam z kart Starego Testamentu. Potomkowie legendarnego Izraela w czasach biblijnego Józefa stanowili prosty pasterski, który w poszukiwaniu lepszych warunków życia przybył na tereny rolnicze położone w dolinie Nilu. Nie była to w owym czasie sytuacja wyjątkowa  -  w wiekach wcześniejszych w obliczu upustynniania się równiny na Saharze w podobny sposób postąpiło wiele innych ludów. Egipt w czasach Mojżesza stanowił więc bogatą mieszanką ludów o pochodzeniu semickim (śniadych) i chamickim (czarnych). Język starożytnego Egipcjan w opinii językoznawców należeć miał do grupy języków tzw. semicko - chamickich mających swoje pochodzenie utożsamiać z terenami dzisiejszej Abisyni. Zbyt często eurocentrycznym badaczom zdarza się w tej całej  historii bagatelizowanie roli ludzi czarnych. Faktem rzekomo zaprzeczającym całemu temu zdarzeniu jest powoływany przede wszystkim przykład dzisiejszych Koptów jako bezpośrednich blado-śniadych potomków Egipcjan. Jednak malowidła ścienne i papirusy przedstawiające ich samych we własnym wydaniu ukazują te osoby jako postacie o hebanowo – oliwkowym odcieniu skóry. Dopiero w późniejszych latach zaczęła utrwalać się zasada, że im ciemniejsza skóra, tym gorszy status społeczny. Odnosi się do podbić ludów typu kaukaskiego zapoczątkowanych przez Aleksandra Wielkiego.


 Faraoni często brali sobie małżonki z Południa (słynna królowa Nefertari), co  może świadczyć tylko i wyłącznie o potędze Etiopczyków w tamtych czasach (pośród wszystkich żon Ramzesa II tylko Nefertari jest przedstawiona na równi z nim – wszystkie inne kobiety na malowidłach ukazane są jako proporcjonalnie mniejsze).  W różnych wiekach Egipt starał się poszerzyć swoje wpływy na półpustynnych terenach przygranicznych (Nubia), co ostatecznie zakończyło się podbiciem Egiptu i wniesieniem na tron dynastii kuszyckiej (etiopskiej- na ponad dwa wieki). Potwierdza to fakt silnej wymiany kulturowej z potężnym czarnym państwem na terenie środkowej Afryki, na którego nie ma miejsca w pisanej ręką europejskich badaczy historii ( tamte tereny uznaje się jako „czarną”  dziurę aż do powstania państwa Aksum w I w. n.e.) Dodatkowo księga Exodusu wspomina, iż Mojżesz jako patriarcha Izreala przyjął we wczesnej młodości wykształcenie godne faraona, a w późniejszych czasach miał zostać mężem etiopskiej księżniczki. Zostało mu to później wypomniane przez siostrę Miriam, za co później została ukarana przez Jahwe.


Nie był to bynajmniej pierwszy przypadek, gdy Izrealita bierze sobie za żonę kobietę obcej narodowości. W Pozostałych częściach księgi Jeremiasza, stanawiących apokryficzną część znanej nam ze Starego Testamentu księgi opisany jest fakt posiadania przez proroka Jeremiasza (jedno z najważniejszych proroków ST!) żony obcego pochodzenia - także Kuszytki. Nie obowiązywała wtedy jeszcze zasada dziedziczenia po matce (skodyfikowane prawo halachiczne dotyczące matriarchalnego dziedziczenia zostało ogłoszone dopiero w 200r. n. e) i dzieci z takich małżeństw w dalszym ciągu uchodziły za członków Narodu Wybranego. 

Najbardziej prawdopodobną wersją tłumaczącą całe zamieszanie jest fakt, że w trakcie pobytu w Egipcie ludność hebrajska w pewnym stopniu wymieszała się z ludnością zamieszkującą Egiptu i przez 400 lat upodobniła się do swoich sąsiadów. W późniejszych latach mieszane małżeństwa z afrykańskimi księżniczkami posiadał zarówno król Dawid (Bat-sheeba) jak i Salomon (Makedah).



Stoi to jednak w sprzeczności z dzisiejszym obrazem Izreala i potomków Żydów jako osób o europejsko białej skórze. Biały jest cechą recesywną, więc lud o ciemnym kolorze skóry nie mógł wyewoluować w tak czystej postaci do ludu o białym kolorze skóry (dodatkowo biorąc pod uwagę fakt, że w latach późniejszych ortodoksyjni żydzi zaczną się izolować od całej reszty). Bardzo możliwe więc, że obecni żydzi nie pochodzą bezpośrednio od narodu wybranego, lecz są to potomkowie lokalnej ludności kananejskiej przyłączonej poprzez przyjęcie żydowskiej kultury i tradycji – podobnie jak w późniejszych wiekach Karaimi.


Kropką nad i w tym przypadku mogą stać się mozaistyczni Felasze, pochodzący z Etiopii i posiadający swoją własną odmienną wersję Tory (Tabot). Mienią się oni bezpośrednimi potomkami sług króla Salomona ofiarowanych w darze królowej Makedzie i ich synowi Menelikowi I. To właśnie ich przodkowie mieli na polecenie anioła skraść świętą Arkę Przymierza, która ponoć po dzień dzisiejszy znajduje się w Etiopii.  

poniedziałek, stycznia 26

Zmiany, zmiany...

   Kwestia, która w szczególny sposób różni nasze i tak już zbyt podzielone społeczeństwo. Sprawa,która stanowi fundament,  jeśli chodzi o budowę pewnej samoświadomości politycznej w naszym kraju.

    To co teraz napiszę może być odebrane w oczach wielu, jako kolejny atak i sabotowanie ostatniej ostoi „prawdy”, dlatego też osobom o zbyt wąskich horyzontach myśleniowych polecam ominięcie tego wpisu szerokim łukiem.



   Od samego początku istnienia Państwa Polskiego, Kościół Rzymsko-Katolicki wraz ze swoimi wpływami i pieniędzmi determinował każde większe posunięcie polityczne w tym zakątku świata, decydując tym samym o charakterze życia codziennego kolejnych pokoleń ludów zamieszkujących te ziemie,  a więc i naszych przodków. Począwszy od masowych pogromów zwykłej ludności, poprzez akcję szeroko zakrojonych prześladowań połączonych z przymusową indoktrynacją w nowopowstałych ku temu świątyniach, aż po zniszczenie wszelkich pozostałości po poprzednim systemie wierzeń - to wszystko doprowadziło do totalnej destrukcji naszej rodzimej kultury. Daremnie szukać w historii jakichkolwiek przejawów chrześcijańskiej miłości bliźniego, tak szeroko głoszonej dzisiaj - wszystko było dokładnie zaplanowane i nastawione na konkretny zysk. Nie należy się zatem specjalnie dziwić historykom, którzy już od czasów oświecenia określają tą epokę „czasem ciemnoty i zabobonów”. Coś w tym wyraźnie musi być. Sam badając tą sprawę i czytając to wszystko o czym dzisiaj piszę, dziwiłem się, dlaczego dziś wszyscy przechodzą wokół tego tak obojętnie. Przecież to były tysiące ludzkich istnień! Oby to już nigdy więcej do nas nie wróciło! Aby nigdy nie wrócił  czas, w którym każdy przejaw odstępstwa od jedynej słusznej ideologii jest piętnowany i obwarowany potężnym systemem kar…  Jednak nawet w dzisiejszych czasach te wydarzenia są bagatelizowane, a Kościół Katolicki ma się u nas bardzo dobrze. Widać to wyraźnie nawet wtedy, gdy niektóre konserwatywne opcje polityczne wciąż sympatyzują z tą ideologią i na ile to możliwe odwołują się do metod tamtej epoki… myślenie za innych i  utrudnianie życia, skąd my to znamy?  W końcu jesteśmy potomkami analfabetów, głupiej rolniczej ludności dzielącej czas między oraniem pola a chodzeniem do kościoła. Nie umiemy sami myśleć.  Co z tego że mieliśmy własny alfabet? Słowiańskie runy,  uznane za demoniczne, były doszczętnie niszczone i tylko szczątkowo udało im się zachować w cyrylicy.  Oficjalnym przekazem historycznym od teraz mogli zajmować się utrzymywani na książęcych dworach mnisi z zachodu. Dworach niekoniecznie nawet słowiańskich – Dagome w końcu to imię popularne wśród ludów północnych. Rurykowicze- potomkowie Wikingów, fakt potwierdzony. Dokładnie ten sam schemat postępowania powtórzył się później przy nawracaniu podbijanych Indian oraz sprowadzanych z Afryki niewolników. Z tą drobną różnicą, że Indianom pozostawiono wydzielone rezerwaty.Mogli uchodzić i uchodzą za znakomitą atrakcję turystyczną, wielkoduszność białych ludzi nie zna granic.  





   W tym przypadku nie zdziwi nikogo fakt, że wierzenia praprzodków pozbawione zbrojnej ochrony musiały całkowicie ustąpić z obiegu, schodząc do podziemia pod naporem wiary płynącej z zachodu. Lokalna ludność chcąc czy nie chcąc musiała zacząć się przyzwyczajać się  do nowej sytuacji. Bynajmniej nie bez walki. Zresztą, żeby w całej tej historii było jeszcze ciekawiej, zagubienia w nurcie historii nie uniknęli także inni chrześcijanie tak zwanej „gorszej kategorii”, czyli po prostu wyznawcy rytu wschodniego (Państwo Wielkomorawskie narzuciło Wiślanom chrzest grecki na wiek przed oficjalnym chrztem Polan). Dopiero całkiem niedawno w Krakowie odkryto szczątki najstarszych budynków sakralnych w Polsce, będących pozostałościami po dawnym biskupstwie metodiańskim. Nikt specjalnie nie docieka, co się stało z tym prężnie działającym biskupstwem. Przecież w momencie Chrztu Polan ono już istniało od niemal stu lat! Z Krakowa pochodził także biskup św. Stanisław. Teraz tylko pytanie, jakiego obrządku biskup?  I jak wytłumaczyć  fakt, że wspaniały królewski Kraków przez całe wiek świetlności Rzeczpospolitej nigdy dostąpił zaszczytu bycia arcybiskupstwem. Aż do 1925 roku


   W obecnej chwili Kościół Katolicki stoi na rozdrożu. Odpowiedzialne za to są dwie frakcje stricte z nim związane, mające zupełnie zaprzeczające sobie nawzajem  wizje na przyszły kształt tej instytucji. Jednak mimo wszystko najważniejszy pozostał ten sam cel który ją kształtuje-  jak największa liczba „zbawionych” duszyczek.

 Z jednej strony mamy środowisko orędowników wprowadzania kolejnych zmian, powiew świeżości w  tej zmurszałej instytucji, na czele z obecnym papieżem Franciszkiem I, widzących potrzebę wewnętrznej odnowy Watykanu  i wyjścia chrześcijaństwa w stronę ludzi. To się nawet może podobać. Obecnie to stronnictwo zdobyło przewagę w kościele i będzie w najbliższym czasie próbować choć trochę zmienić obliczę kościoła i spojrzenie na tą instytucję w oczach całego świata. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

  Z drugiej strony mamy stronnictwo konserwatywne, dla których świat zatrzymał się w czasach, gdy kościół miał bezgraniczną władzę. Mają oni przewagę w naszym kraju i tanio nie oddadzą władzy. Polemika z nimi wydaje się być bezsensowna, skoro nawet słowa papieża posiadającego moc nadanie ex catedra niewiele dla nich znaczą. Chyba kościoł dostaje lekkiej schizofrenii…


   Jak dla mnie to wszystko to jedna wielka polityka. Możni kościoła w końcu zauważyli, że do tej pory stosowane metody przestają działać, ludzie przestają się bać, ba nawet coraz większa ilość odchodzi z tej instytucji. Rzym na oczach świata zaczyna tracić władzę, jego serce przenosi się do Azji i Afryki, choć nadal ma mnóstwo pieniędzy i swoich posłanników na całym świecie. Atak na Watykan wciąż równałby się zaatakowaniem całej kultury zachodniej. Jednak ta władza jest już bez porównania słabsza wobec  do tego, jaką była 100 lat temu.

   Tylko czy kościół zmienił się już na tyle, żeby papież mógł zacząć wprowadzać reformy? Ostatnią osobą która próbowała tego dokonać był Jan Paweł I. Bóg miał być nie tylko ojcem, ale i matką. Wszyscy chyba wiemy, jak ze swoimi pomysłami skończył. Zobaczymy jak pójdzie teraz nowym reformatorom na czele z  Franciszkiem. Na pewno ma w kościele bardzo silną opozycję. Ujawnienie 8 tyś. księży pedofili (2% CAŁEGO KLERU!), zwiększenie tolerancji wobec homoseksualistów jak i podwyższona kontrola nad finansami Watykanu na pewno nie pozostały  bez echa. Ale pamiętajmy, że gdy ktoś zyskuje, ktoś musi stracić. A wtedy pozostają niezadowoleni…

środa, stycznia 14

Anioł,który złem dobro czyni.

   Mieszkanie, blok naprzeciwko, pierwsza klatka, piętro niżej, doskonały widok z twojego pokoju. Jakieś zmiany. Od trzech dni urzęduje tam tylko para nastolatków. Śmiejesz się z metod ich zbliżenia, już drugiego dnia obserwacji, z ironicznym uśmiechem spoglądasz w okno. Dzisiaj, zdajesz sobie sprawę z tego, jaki twoje oczy mają wąski horyzont. Patrzysz trochę szerzej. Chwilę potem orientujesz się w płytkości swoich myśli.




   Szybki flashback. Codziennie, zawsze z kubkiem zielonej herbaty przesiaduję oglądając filmy, słuchając muzyki, ćwicząc, trenując. W nocy mało co się uczę i idę spać. Uczelnia-dom-pamiętam, jakby to było wczoraj. Gołąbeczki. On wraca przed nią, coś powtarza w kuchni, prawdopodobnie czegoś się uczy. Ona, wypakowuje rzeczy z uczelni, przebiera się w "ciuchy domowe" i je obiad, wcześniej przygotowany przez niego. Siada do książek. Tak im mija cały dzień. Chwila. Szukam głębiej. Co jakąś godzinę spotykają się, przytulają, czule całują, uśmiechają do siebie, chwila rozmowy i wracają do swoich zajęć. Późną porą, ona stara się zasnąć, on nadal nie odpuszcza edukacji. Skończył. Chcą być blisko. Nie ważne jak wygląda, ważne jak smakuje z ukochaną osobą.To przecież oni mają się czuć jak w niebie i pewnie czują. Myślą o swojej przyszłości, a do tego wszystkiego, naprawdę mocno kochają.

   Życie jest jak film. Nie,to film jest jak życie. Napotkana dziewczynka pociesza mnie i wyciera moje łzy, para nieznających się dwudziestolatków przytula się na przystanku w zimne, deszczowe popołudnie, napotykam faceta, który codziennie poznaje mnie od nowa, nie pamięta wczorajszego dnia, jestem świadkiem tragicznego wypadku samochodowego, na uczelni doświadczam sytuacji, które już znam, choć doświadczyłem ich dopiero pierwszy raz. Kobiety. Onieśmielający uśmiech, namiętne spojrzenie, te włosy, inteligentna, o pięknej hierarchii wartości.

    Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości.

Ile możesz dać, tyle dostaniesz w zamian

   To wszystko rozpoczyna się już we wczesnych latach Twojego dzieciństwa. Schemat zazwyczaj przebiega tak samo, z czasem zmieniają się tylko jego okoliczności. Tak się dzieje teraz wszędzie, w każdym mieście i na każdej wiosce w tym popierdolonym kraju. Bez żadnych wyszczególnionych wyjątków… W szkołach zabija się dziecięcą wyobraźnię i kreatywność, zastepując je typowym dla naszej rzeczywistości konwencjonalnym i szablonowym podejściem. Ogranicza się tym samym przestrzeń, stworzoną do określania indywidualności i realizacji wyższych celów, zamykając ją w ściśle wytyczonych granicach. Wszystko to, odarte z woalu nieodpowiedzenia, zostało dokładnie przemyślane i ma na celu „ułatwienie” nam życia w zbliżającej się dorosłości.  Prawda jest jednak taka, że w ten oto sposób wpajany jest nam model postaw uznanych i pożądanych przez otaczający nas zewsząd system. Postaw, które upośledzają naszą percepcję, ale są niezbędne dla utrzymania obecnego ładu. Taka sytuacja, ale to dopiero początek…


  W ten właśnie sposób pewna grupa osób trzymająca stery nieodwracalnie wpływa na Twoje życie i programuje Cię wedle swojego uznania. Jesteś dla nich bowiem jedynie kolejną humanoidalną wersją maszyny, zaprojektowanej do pochłaniania i odtwarzania kolejnych partii podsuniętego Ci pod nos materiału. Nad poprawnością całej tej konstrukcji rodem z książek Orwella czuwa specjalnie powołana w tym celu komisja. Tutaj wszystko staje się indoktrynacją. Książka z gwiazdką, matematyka z plusem... Pani od religii uczy polskiego bo musi wyrobić godziny. Chora sytuacja.

   Po szkole wraz ze znajomymi udajesz się na zakupy do supermarketu. Wchodząc pierwszy raz przez automatyczne drzwi, wydaje Ci się, że wkraczasz do nowego, wspanialszego świata. Wszyscy ludzie wokół Ciebie mają na sobie idealnie skrojone ubrania, wszystko wygląda na gustowne i olśniewające. Cały ten blask zachwyca Cię tak mocno, że jeszcze przez długi czas nie będziesz mógł oderwać od niego wzroku. Naprzeciw Ciebie przechodzą dwie piękne dziewczyny, delikatne i powabne, jakby dopiero co wyszły z pokazu mody odbywającego się tuż za rogiem. Każda z nich niesie ze sobą po dwie pary toreb, wypchanych po brzegi drogimi ciuchami i luksusową biżuterią. Uśmiechają się do siebie, szczęśliwe i zadowolone ze swojego beztroskiego i bezmózgiego życia. W ich tle widać ogromny baner z nazwą sklepu oraz logo firmy która ten sklep obsługuje. Chciałbyś mieć to wszystko! W dzisiejszych czasach galerie handlowe stały się nowoczesnymi odpowiednikami dla świątyń i kościołów. To właśnie tutaj w każde niedzielne popołudnie możesz spotkać całe rodziny, spędzające wspólnie czas na cotygodniowych zakupach. Budujące w ten sposób pewną pokrętną relację. Aleja przy alei, box przy boxie, w każdym z tych miejsc możesz spotkać elegancko ubraną damę, gotową w każdej chwili obdarzyć Cię odrobiną atencji. A to wszystko wyłącznie w cenie produktu! Tylko tutaj możesz poczuć się jak Bóg. Pamiętaj, ta kraina wciąż czeka na swojego zdobywcę. Jutro możesz być nim Ty.




   Zarówno to, co opisałem we wcześniejszym akapicie, jak i całą resztę Twoich potrzeb w znacznym stopniu kreuje telewizja. To właśnie tam na co dzień spotykasz ludzi w różnych  sytuacjach,  których problemy i rozwiązania mają stać się przykładem w Twoim własnym życiu. Nie ważnym jest to, że ich zachowania zazwyczaj odbiegają od ogólnie przyjętej normy, odpowiedni sposób ich przedstawienia oraz pewna doza prowokacji wystarczy, by zachęcić niemyślącą samodzielnie masę do powielania kretyńskich zachowań... Polityka każdego dnia coraz bardziej przyzwyczaja nas do kłamstwa i oszustwa, więc w codziennym życiu przestaje to robić na nas wrażenie. Przecież tam już chyba nikt nie kryje się ze swoją hipokryzją. Wszystko to co dostrzegasz na wysokości Twojego wzroku, wydaje Ci się z dnia na dzień coraz bliższe, a pieniądze sprawiają, że jest to jeszcze bardziej atrakcyjne. Bez znaczenia jest także to, że za tą całą operacją stoi sztab marketingowców. Dla nich liczy się utarg, dla Ciebie - złudzenie szczęścia.


   Jednak żeby móc z tej puli wyciągnąć coś dla siebie, trzeba także coś do niej włożyć. Nie łatwo jest zasłużyć sobie dziś na szczęście.

   W tym celu został nam wmówiony wyścig, który każdy lekceważy, ale wszyscy biorą w nim udział. Po chwili zawahania możesz już tylko stwierdzić, że każdy już dawno zaczął biec. Wszyscy chcą tego samego co Ty, a liczba miejsc na plaży w Bali jest ograniczona.Nie cofaj się przed niczym...  Postawiony został konkurent. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Masz tylko jedną szansę, przemyśl to dobrze. Nie cofaj się przed niczym. Zabij lub zgiń. Taki oto misternie przygotowany stek bzdur, filuternie opakowany w logo kompanii zostaje podany Ci na talerzu pod wykwintną nazwą darwinizmu społecznego.
  
   Teraz dopiero tak naprawdę możesz pokazać, ile jesteś warty. Próbując się wybić, pamiętaj aby nie oszczędzać nikogo na swojej drodze. Podświadomie już dawno przecież poddałeś się temu wszystkiemu, to  system jako pierwszy wybrał Ciebie i dał Ci swój unikatowy numer. To Ty żyjesz dla niego, nie on dla Ciebie. Od tego momentu nie obchodzi już nikogo kim jesteś, ani co sobą reprezentujesz. Dla wszystkich to wszystko to jedna wielka gra. A cała reszta nie jest nikomu potrzebna.

   W miarę nabierania tempa odrzucasz od siebie wszelkiego rodzaju balast, jakim są kolejne zbędne wartości. Czymże jest empatia i  miłość do drugiego człowieka? Wszystko to można przecież kupić. Bóg umarł. Teraz Pieniądz to Pan świata.
   

   Czasem zastanawiam się, w którym miejscu jako ludzkość popełniliśmy błąd i czy dałoby się tego wszystkiego jakoś uniknąć. Ludzie całe życie gonią za pieniędzmi, a na starość próbują odzyskać nimi utracone zdrowie. Ktoś chce zobaczyć chory spektakl, więc ktoś sprzeda na niego bilet. Pojęcie konsumcjonizmu już dawno zajęło nadrzędne miejsce w określeniu łączącym go z terminem naszej cywilizacji. Ciągły brak czasu, szacunku dla siebie, sprowadzenie nonkonformizm do ściśle określonych i ośmieszonych form (parodią nonkonformizmu są jest bunt subkultur). Nie mówiąc już o jakichś głębszych przemyśleniach czy też chęci spojrzenia obiektywnie na swoje życie. Jedyną troską jaka nam pozostała to troska o własne przetrwanie. Zapominamy o tym, że dla naszej bezcelowej korzyści każdego dnia na całym świecie giną tysiące ludzi. Kopalnie diamentów w Afryce, chińskie fabryki montujące dziecięcymi rękami nasze telefony czy komputery. Wszystko w cenie jednego dolara. Kiedy wreszcie uświadomimy sobie, że te wszystkie telewizyjne twarze to tylko sztucznie wykreowany świat. pod który chcemy się podszyć? Że pragnienia bycia indywidualnością do czegoś zobowiązuje?  A to co się teraz dzieje to maraton na kołowrotku w pozłacanej klatce…

   Tracąc kręgosłup moralny, spaść można wyłącznie do poziomu folwarku zwierzęcego. Niestety nie sądzę by w najbliższym czasie cokolwiek się zmieniło. Ten post może jest trochę zaklinaniem rzeczywistości, ale skoro ja widzę to wszystko, to może i uda mi się coś zmienić. 

   "Bądź zmianą, którą chcesz dostrzec na świecie”  
   PS. Żeby znaleźć w tym wszystkim jakiś pozytyw, mogę jedynie śmiało powiedzieć, że są jeszcze na tym świecie takie miejsca i są tacy ludzie dla których pieniądz to nie wszystko. Radykalni Rootsmani..
Myślę, że funkcjonujemy tu tylko dzięki nim.

niedziela, stycznia 11

Postanowienie Noworoczne

  Zaczął się Nowy Rok- Rok 2015. Wjechał z wielkim hukiem, przy akompaniamencie blasku fajerwerek i dzikiego wrzasku rozentuzjowanego tłumu.  Można zatrzeć ręce i brać się za podsumowanie. Oby nadchodzący rok był jeszcze lepszy od ostatniego! Życzmy sobie już w Wigilię Bożego Narodzenia. Łamiemy się opłatkiem, uśmiechając się do siebie i bez przerwy prawiąc komplementy. Szybko i beznamiętnie,  bez cienia zająknięcia, no bo jakże inaczej, przecież znamy te litanie na pamięć. Aktorstwo poziom Hollywood.  No bo jak w dzisiejszych czasach podołać temu całemu natłokowi życzeń? W jaki sposób wykrzesać z siebie tyle motywacji? Jest tu jakiś mądrala? Niech się zgłosi, bardzo chętnie mianujemy go współredaktorem. Ej, no dobra ale tak serio, zróbmy coś pożytecznego, coś to pozwoli nam być szczęśliwszym w codziennym życiu… co wy na to? Genialna myśl; Postanowienia Noworoczne! Przypomina mi się mem pojawiający się co roku na różnego rodzaju kwejkach, (pewnie każdy z Was go widział) porównujący z nutką ironii stan osobowy na siłowni w sylwestra i nowy rok.  Taki suchar na zachętę. Magiczny dzień, 1 styczeń, ( de facto dzień politycznych zmian w Republice Rzymskiej ) ma pomóc każdemu z nas równie gładko i przyjemnie przemienić samego siebie. Najważniejsze jest to, żeby nie bolało – przecież nie bolało jak zmienialiśmy datę (nie bierzemy pod uwagę kaca).


 Podobne myśli krążyły wokół mnie, niczym orbity, w dniach przerwy świątecznej. Chciałem za wszelką cenę udowodnić, że tym razem zniechęcenie mnie nie dotknie. Przecież wszystko jest kwestia nastawienia! Dla sformalizowania swoich działań i starań, w momencie upojenia sylwestrową nocą, wygłosiłem sam z siebie długą kanonadę życzeń, które chciałbym tego roku wprowadzić w życie. Rok przełomowy, przygotowania do matury, bla bla bla… Kolejne puste słowa? Zobaczymy. Na początek małe postanowienie: za każdym razem, gdy przemieszczam się komunikacją miejską, będę powtarzać sobie gramatykę i słownictwo na zajęcia łaciny. Łacina -  przedmiot niepotrzebny, może ktoś śmiało powiedzieć, ale czy to koniecznie musi stać na przeszkodzie mojej pasji? Przecież to ja sam wyznaczam, co jest w moim życiu ważne, a co nie. I muszę Wam powiedzieć, że w ciągu ostatnich trzech dni stosowania się do ustalonych zasad powtórzyłem sobie więcej, niż w ciągu całego półrocza męczenia się w szkole. Naprawdę! Nawet nie zdawałem sobie sprawy, ile czasu codziennie marnuję w takich zdawałoby się krótkich i bzdurnych sytuacjach. Wszystko minimalnym kosztem.  Do tej pory zawsze wydawało mi się, że ten ulotny moment jest idealny co najwyżej do słuchania muzyki. A tu taka niespodzianka…



  Nie jest istotne, jakiego rodzaju postanowienia chcecie wcielić w życie i jak bardzo nierealne wydają Wam się one. Uwierzcie, że można osiągnąć wszystko, jeśli się tego naprawdę chce. Wiara czyni cuda. Ale przede wszystkim, nie zniechęcajcie się tak szybko. Wszystko co wielkie, urodziło się w bólach. Zacznijcie stawiać przed sobą małe, ale konkretne cele i krok po kroku dążcie do ich spełnienia. Pamiętajcie, wszystko w waszych rękach!

Kropla może wydrążyć nawet najtwardszą skałę;)

sobota, stycznia 10

Działam na Twoich częściach zastępczych.

   Przeżyć życie za kogoś. Być jego Aniołem Stróżem. Uchronić od zła, niebezpieczeństwa i życiowych przykrości.

   Zdarzają się takie przypadki miłości. Ale czy to ma sens?Co w razie nagłej śmierci protektora. Chroniony staje się niewinnym barankiem, kompletnie nieodpornym na życie, ból i cierpienie.


  Warto otaczać się ludźmi, którzy pozwalają piąć Ci się wyżej, motywują,pomagają osiągać wyznaczone cele. To co zdobyte pracą cieszy dużo dłużej, niż to co podane na tacy. Każdy chciałby coś osiągnąć w życiu, lecz albo o tym nie wie albo nie chce wiedzieć. Często w realizacji planów przeszkadza nam nasza upośledzona, uboga wyobraźnia.To już ktoś zrobił, to się nie uda, nie mam pieniędzy. Jedne z najczęstszych wymówek usprawiedliwiających naszą stagnację. Bzdura. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu ludzie nie mieli takich możliwości jak my teraz. Mimo to potrafili dostać się do odpowiednich osób, zdobyć to czego potrzebowali i zrealizować marzenie. Mentalność się zmienia, chcemy coraz prościej i więcej, a tak się nie da. Wszystko to małe kroczki, stawiane z poświęceniem i przede wszystkim pracą, nieodzownie towarzyszącą każdemu przedsięwzięciu. Eskapizm to pułapka.

sobota, stycznia 3

Przeznaczenie

   Chyba każdy zastanawiał się kiedyś, jak potoczyłaby się przyszłość, gdyby w jakiejś sytuacji, którą przeżył, zachował się inaczej. Co by się stało? Jak wyglądałoby moje życie? Czy wtedy ona nie zerwałaby  ze mną? A może dostałbym się na wymarzone studia?  Najczęściej nasz błogi wewnętrzy spokój mąci nam sprawa rangi bardzo wysokiej - przecież nie obchodzi nas to, co by się stało gdybym ubrał ubrała inne skarpetki albo poszła inną drogą do szkoły. To nic nie warte szczegóły.  A co na to powie zjawisko zwane powszechnie efektem motyla? Hm.. Można się pogubić. Chcemy jednak mocno wierzyć w to, że czuwa nad nami jakaś siła wyższa i niczym w teatrze kukiełek kieruje naszym losem, inaczej zaczynamy tracić grunt pod stopami, wszystko przestaje mieć sens i zaczynamy bać się własnego cienia. Nie wyobrażamy sobie naszego życia bez tych osób, które są już nam bliskie. Jak mógłbym nie poznać swojej żony? Byliśmy sobie przeznaczeni! Boimy się nawet pomyśleć  inaczej. A strach ten potrafi nas tylko  ograniczać. Nic więcej. Wolimy iść jasno wytyczonymi ścieżkami - przez rodziców, znajomych czy inne autorytety oraz wzorce. Sami boimy się iść z maczetą przez dżunglę. Do linii horyzontu. Ponoć w trakcie swojego życia każda osoba wpada na 2 lub 3 genialne pomysły, których realizacja mogłaby uczynić ją niewyobrażalnie bogatą. Jednak strach w duecie z morderczym lenistwem (lenistwo zabija naszą inwencję!) lub krótkowzrocznością sprawia, że mało kto wciela swoje pomysły w życie. I tym samym spełnia marzenia.  A tak niewiele byłoby trzeba.



Nasz blog jest jednym z takich pomysłów. Prowadzony przez dwóch autorów, którzy zastanawiając się co zrobić z bezcelowością kolejnych dni, wpadli na pomysł udostępniania innym swoich przemyśleń. Nie chcemy złotych gór. Chcemy robić to, co kochamy i pisać o tym, co nas codziennie dotyka. I cieszymy się, gdy ktoś powie nam że podoba mu się to co robimy bądź też że spojrzał na opisane przez nas zjawisko z zupełnie innej strony. To sprawia nam prawdziwą radość.



   Mamy za sobą szlak ze zdarzeń, które ukierunkowały nasze zainteresowania i w ten sposób wykrystalizował się obecny obraz nas samych. Każde istnienie jest procesem. Lecz niezależnie od tego, czy ciąży nad nami jakieś fatum, czy jesteśmy zupełnie sami w tym co robimy, powinniśmy zachować w życiu stosowny umiar. Nadmierna ufność prowadzi do lenistwa, nadmierna bojaźń prowadzi do paniki. A życia nie da się całe życie unikać. Trzeba wyjść mu naprzeciw. Konieczność wyborów jest nieunikniona – doszli do tego nawet greccy sceptycy. Więc Bogowie siebie samych - bierzcie się za tworzenie!



piątek, grudnia 19

Trochę statystyki...

    Opierając się na danych środowiska LGBT w mojej szkole, podanych mi do wiadomosci przez jednego z członków jej zdeklarowanej części, w roczniku '97 figuruje około 10 osób o preferencjach homoseksualnych. Daje to równo 5%. Większość z tych osób kryje się jednak ze swoimi skłonnościami i to dość dobrze. Na tyle, że nawet mi ciężko jest dociec o kogo mogłoby chodzić. Stan prawny czynu: całkowicie legalny.

   Opierając się natomiast na oficjalnych danych ankiety przeprowadzonej w mojej szkole w ramach projektu z Wosu w I klasie wynika, że około 33%  osób miało kiedykolwiek styczność ze środkiem psychoaktywnym w postaci roślinnej, jakim jest konopia indyjska. O dane te nie było jakoś specjalnie trudno, wystarczyło pofatygować się i popytać. Nikt jakoś wybitnie się z tym nie kryje. Większość uważa to za zupełnie normalną sprawę. Czyn nielegalny, zabroniony karą więzienia do lat 3.

   Jakby nie patrzeć trąci ironią, nieprawdaż?


Pokręcony świat tańczy na cztery.

   Wieczór, powrót do domu. Strugi deszczu spadają na ulicę, mijam zmokniętych ludzi, mam wszystko gdzieś. Widzę aptekę, przed nią kolejka, wszyscy jak nasiąknięte gąbki, czekają aż śmieszny pan w kitelku raczy ich obsłużyć przez małe pierdolone okienko. Chory kraj, chory system. W sklepach alkohol z alarmami. Może jeszcze sztućce na łańcuchach i karteczki na żarcie? Wydawałoby się - polska mentalność. Nic bardziej mylnego. Kradzieże, napady? Tutaj albo masz znajomości albo za siano rodziców kończysz wymarzone studia. Wszędzie podatki, opłaty, coraz więcej firm, które powstają tylko po to żeby Cię okraść. A skąd to wszystko? Każdy orze jak może, empatia to zjawisko nadprzyrodzone, byle więcej, byle pod siebie. Tutaj koło się zamyka, ktoś wpadł na trochę lepszy pomysł niż Ty żeby mieć pieniądze, inaczej się nie da. Nie żyjemy w normalnym kraju. Tutaj rzemiosło, sztuka, umiejętności nie są tak doceniane jak w innych krajach. Murarz zabija dla pieniędzy, stolarz okrada sklep, spawacz staje się oszustem. Miejsce, w którym trzeba gonić ślepo, po trupach za pieniędzmi, niszczone i pożerane przez starych komuchów.

    W końcu coś pozytywnego. Mijam trzy pary. Piękna i bestia, gruba i chudszy, żyrafa i krasnal. Miłość jest ślepa, to piękne.


  Zaraz święta. Nie cieszą już prezenty, pierwsza gwiazdka, starzec z brodą, w którego tak bardzo teraz chciałbym jeszcze wierzyć, by poczuć tą atmosferę. Już nie potrafię. Potrzebuję czegoś więcej. Jak co roku zasiądę do stołu wigilijnego w czteroosobowym gronie, w sumie to trzy, mama pracuje. Stół będzie dosłownie zawalony skrzętnie przygotowanymi wcześniej potrawami. Ale przecież nie o to w tym chodzi, żeby się nawpierdalać, nie potrzebuję wigilii. Odpakujemy prezenty i każdy wróci do swoich zajęć, ojciec przed telewizor, brat do komputera, babcia do swojego pokoju, pomyślę tylko - szkoda, że nie ma mamy.I tyle. Koniec. Wszystko wydaje się takie wymuszone.

  W kuchni tłum ludzi, między nogami plątają się dzieci, znajomych i rodziny, słychać głośne, wesołe rozmowy, w powietrzu wisi dobra atmosfera, ocieram się o milion osób żeby dojść do łazienki, wszyscy uśmiechnięci, wszędzie jasność, kolory i niesamowite zapachy. Nie tym razem.